0 In Bali

Powiedziała mi uzdrowicielka / A Balinese healer once told me…

[PL/ENG]

W domu dla wolontariuszy przy Nyuh Bulan mieszkamy we cztery: Nuan, Emily, Rose i ja. W ten weekend zostałam w Ubud i odwiedziłam park ptaków, Nuan miała dużo papierkowej pracy w klinice, a Emily i Rose wybrały się do Canggu, surferskiej mekki na południu Bali, z misją sprawdzenia, czy faktycznie, jak głosi plotka, jest tam najwięcej pięknych opalonych Australijczyków przypadających na m2. Weekend się skończył, a po Amerykankach słuch zaginął.
Zadzwoniły w poniedziałek z wiadomością, że muszą przedłużyć wyjazd i nie dotrą na czas do szkoły. Pomyślałam, że w takim razie plotka musi być bardzo prawdziwa. Okazało się, że nie do końca.

Wróciły późnym popołudniem, blade, lekko nawet zielonkawe. Biedaczki, pierwszego wieczora wypiły po drinku z lodem. A jak wiadomo, spożycie napojów z lodem i wody z kranu dobrze jest w Indonezji (i nie tylko) ograniczyć. Grozi biegunką i rozstrojem żołądka. Zamiast na plaży, spędziły więc Amerykanki weekend w toalecie. Od razu po przyjeździe zgłosiły się do kliniki, bo Rose do tego wszystkiego dostała bólów brzucha z powodu odwodnienia. Teraz dogorywają w swoich pokojach, a ja od dwóch dni jeżdżę do szkoły sama z Pastiką.

Pastika to kierowca z kliniki, który czasem podrzuca nas na zajęcia. Jak większość Balijczyków jest bardzo szczupły, niziutki i raczej małomówny, ale zna mnóstwo ciekawych historii i doskonale wie, że uwielbiam ich słuchać. Kiedy ruszamy, uśmiecha się, bo wie, że za chwilę znowu poproszę, żeby coś opowiedział.
– Pastika, czy znasz może przypadkiem jakiegoś miejscowego uzdrowiciela. No wiesz…szamana?
Pastika marszczy brwi, myśli. Czekam, aż powie coś w stylu: „Szamana? Nie. Nie ma na Bali żadnych szamanów. To wszystko bajki. Naczytałaś się zbyt dużo książek…”.
Oświadcza jednak:
– Ida Resi. Ida pomaga. Kobiety z kliniki do niej chodzą. Kiedyś wiozę Ekę (położną z kliniki) do Idy. Eka płacze, rodzina jej nie chce bo wyszła za mąż za mężczyznę z niższej kasty. Eka strasznie cierpi, ale Ida pomaga. Młoda, ale bardzo potężna. Ma wielką moc. Uzdrawia duszę.
– Słuchaj, Pastika – mówię – sądzisz, że mógłbyś kiedyś ze mną pójść do Idy Resi? Jeśli będziesz miał czas?
– Raczej nie – odpowiada.
Kiedy cały mój entuzjazm opada i zaczynam odczuwać rozczarowanie, dodaje:
– Iść się nie da. Możemy pojechać. Ida daleko. Chcesz pojechać?

I dzieje się tak, że Pastika organizuje całą wyprawę. Jedziemy do Idy w sześć osób. Sami Balijczycy i ja. Jest pełnia Księżyca, a to ponoć najlepszy czas na takie sprawy. Podczas pełni jest najwięcej dobrej energii. Pędzimy pomiędzy tarasowymi polami ryżowymi ku ashramowi balijskiej uzdrowicielki. Jesteśmy umówieni, Ida Resi wie, że przyjedziemy i spodziewa się nas.
Przy wejściu nie ma żadnej tabliczki, żadnego napisu w stylu „Ida Resi. Uzdrowicielka”. Nie kręcą się tu żadni turyści, spokój i cisza. Typowa balijska siedziba. Całość otacza wysoki kamienny mur, pośrodku znajduje się dziedziniec, z prawej strony świątynia i miejsce, gdzie Ida odprawia ceremonie. Za murem znajduje się kilka domostw, zamieszkanych wspólnie przez kilka rodzin.

Kiedy wchodzimy, Idy jeszcze nie ma. Ponoć od jakiegoś czasu gorzej się czuje, dużo ludzi przychodzi do niej po pomoc i sama nie ma kiedy odpocząć.
Siadamy więc na bambusowych matach na werandzie i czekamy. Obok mnie siedzi Eka, która szepcze mi do ucha:
– Ida jest najmłodszym Wysokim Kapłanem na Bali. I do tego kobietą! Bardzo potężna.
Chyba mam dość niepewną minę, bo Eka pyta:
– Czym się martwisz? Nie trzeba się bać. Ida na pewno pomoże.
Wyjaśniam więc:
– Nie martwię się. Nie wiem tylko o co powinnam ją zapytać lub poprosić. Całymi dniami się nad tym zastanawiałam i nic nie przychodzi mi do głowy. Mam same żałosne pomysły w stylu „Czy możesz sprawić, żebym wreszcie poznała tą swoją miłość życia?” albo „Powinnam kupić mieszkanie, czy może przeprowadzić się do Australii?”. Zupełnie bez sensu. To po to lecę na Bali i zaraz mam stanąć twarzą w twarz z potężną uzdrowicielką – najmłodszym Wysokim Kapłanem, by prosić o miłosny cud lub porady w sprawie przeprowadzki?
Eka uśmiecha się dobrotliwie, odgarnia swoje kruczoczarne włosy, nachyla się w moja stronę i mówi:
– Nic nie musisz mówić. Ida wie jaki problem. Patrzy i mówi co robić. Czasem mówi tylko w sanskrycie do duchów, a do Ciebie nic. Zabiera to, co złe z przeszłości, to co blokuje i hamuje, złe zdarzenia. Będziesz lżejsza, łatwiej potem iść naprzód.
Chyba nadal nie wyglądam na zbyt przekonaną, bo Eka dodaje tylko:
– Zobaczysz. Będziesz bardzo zmęczona, od razu pójdziesz spać. To dlatego, że odejdzie stara energia, ale dostaniesz nową, lepszą!
Obejmuje mnie ramieniem i w tej samej chwili uchylają się drzwi i ze swojego domu wychodzi Ida.

Jest filigranową kobietą o brązowej skórze i kruczoczarnych włosach spiętych wysoko. Ma na sobie piękną kremową kebayę i złoty sarong. Sprawia wrażenie nieśmiałej, uśmiecha się delikatnie. Wita się z każdym z nas podając rękę. Mówi całkiem dobrze po angielsku, a kiedy brakuje jej słowa, z pomocą przychodzi Pastika.
Zaprasza nas na teren świątyni, gdzie siadamy na ziemi, w jedynym zacienionym miejscu. Ida stoi naprzeciwko nas na podwyższeniu pod dachem świątyni i rozpoczyna przygotowania do ceremonii. Święci wodę, śpiewa niezliczoną ilość melodyjnych mantr, modli się w sanskrycie. Ruchy jej rąk są tak piękne, wyglądają jak dwie postaci poruszające się w tańcu, że patrzę jak zahipnotyzowana. A potem zamykam oczy.

Trwa to około czterdziestu minut, potem wstajemy, a Eka chwyta mnie pod rękę i mówi:
– Za chwilę się zacznie. Ja będę pierwsza, Ty po mnie – podpowiada mi. Dziękuję w duchu, że jest obok i wszystko mi tłumaczy. Zostawia mnie z tyłu i sama robi kilka kroków do przodu.
Podchodzi do Idy siedzącej w otoczeniu mosiężnych dzbanów z wodą, kwiatów i podarunków, a ona tłumaczy, co się będzie działo. Zachęca, by przed niczym się nie wzbraniać:
– Jeśli masz ochotę płakać – płacz, jeśli chcesz krzyczeć – krzycz. Możesz tańczyć, tupać, bić pięściami o ziemię, śmiać się, śpiewać. Co tylko chcesz. Wyrzuć z siebie wszystko, co chce się uwolnić. Nic nie zatrzymuj.

Ida siedzi wysoko na podwyższeniu, głowa Eki znajduje się na wysokości jej stóp. Bierze pierwszy dzban do ręki, śpiewa mantrę i jednocześnie zaczyna wylewać wodę na głowę Eki. Strumień wody, z początku delikatny, staje się coraz mocniejszy, a Eka niespodziewanie zaczyna płakać. I płacze coraz bardziej, zakrywa twarz rękoma, a po jej ciele leją się już strugi wody. Ida szepce coś do niej, mówi co robić, każe tupać, wszystko z siebie strząsnąć. To już nie płacz, tylko najżałośniejszy szloch jaki w życiu słyszałam. Chciałabym nie patrzeć, albo przynajmniej podejść i ją pocieszyć, ale wiem, że nie mogę. Stoję więc jak wmurowana, przerażona tym co widzę, tym co słyszę i chyba najbardziej tym, że za chwilę moja kolej.

Eka jest już cała mokra, strużki wody żałośnie ściekają z całej jej postaci na ziemię, ale przestaje płakać. Wszystkie łzy wypłakane. Ida wypowiada jakieś słowa po balijsku, nic nie rozumiem, wyobrażam sobie, że to pewnie pocieszenie „Wszystko będzie dobrze”, a Eka odchodzi i idzie się przebrać w coś suchego.

Moja kolej. Jestem naprawdę przerażona, a moje łydki, jak zwykle kiedy się denerwuję, zaczynają się trząść. Bo co jeśli nagle stracę kontrolę nad swoim ciałem? Co jeśli się rozpłaczę albo zachce mi się krzyczeć, a wszyscy będą na to patrzeć?
Ida zatrzymuje naczynie z wodą nad moją głową i mówi jakbym przed chwilą podzieliła się z nią wszystkimi moimi obawami:
– Nie myśl za dużo. Teraz tylko czuj. Oni są nieważni, nikt się tu niczemu nie dziwi, nikt nie ocenia. Rób to, co CZUJESZ.
Jestem tak przejęta i ciekawa, co będzie się ze mną dziać, że zapominam o podstawowej czynności życiowej. Po mojej twarzy i całym ciele leją się strugi wody, a ja NIE ODDYCHAM bo boję się, że coś zepsuję. W końcu Ida przerywa, każe mi otworzyć oczy i pyta:
– Zamierzasz tak stać przez 15 minut na bezdechu? Byłabyś pierwsza, nikt wcześniej tego nie próbował – uśmiecha się zawadiacko. – Wolałabym jednak, żebyś do końca była tu ze mną przytomna, więc zacznij spokojnie oddychać, możesz odgarniać wodę z twarzy rękoma. Nic nie zepsujesz.
Oddycham więc z ulgą. Woda dalej się po mnie leje, ale już mnie to nie rozprasza. Teraz dzieją się inne rzeczy. Nie płaczę, nie krzyczę, nie tańczę, Ale mam wrażenie, że wchodzę do bardzo ponurego miejsca, do pokoju wypełnionego wszystkimi smutnymi sprawami. Na półce przy oknie – rozstania i kłótnie, w szafie obok – bolesne słowa, pod łóżkiem – zmarnowane szanse i niezrealizowane marzenia. Co czuję? Przede wszystkim zdziwienie, że doświadczam czegoś autentycznego, że to nie udawane. Faktycznie coś się ze mną dzieje. Tracę rachubę czasu, nie wiem czy stoję tu od 10 minut czy od godziny.

Po chwili jakaś ciepła energia zaczyna napływać do środka i zajmować miejsce ponurych elementów wystroju pokoju, w którym się przed chwilą znalazłam. I wtedy Ida mówi co mam robić:
– Zacznij tupać. Wytrząśnij z siebie to, co cię zasmuca.
Więc stoję tam na mokrej posadzce i tupię. Niekończące się strugi wody. Wytrząsam wszystko, aż w końcu woda przestaje się lać, a mantry wypowiadane przez Idę cichną. Pyta mnie tylko:
– Wszystko w porządku?
– Tak – mówię niepewnie – Nie chciało mi się płakać, ani krzyczeć, ani w ogóle wydawać żadnych dźwięków. Tylko przez chwilę zrobiło mi się dziwnie smutno – przyznaję.
– To dobrze. Zobaczyłaś, co cię trzymało w miejscu. Kilka ponurych rzeczy. – Marszczy brwi, po czym podnosi wzrok. – Teraz powinno być łatwiej. Chcesz jeszcze o coś zapytać?
Szybko więc robię analizę moich niewyszukanych miłosnych i emigracyjnych dylematów. I w końcu pytam po prostu:
– Czy masz dla mnie jakąś radę?
Ida szepce coś, nie wiem już w jakim języku ani do kogo. A potem patrzy w moją stronę i mówi:
– Tak, nawet trzy. Po pierwsze nie bój się oddychać i nie czekaj, aż ktoś ci na to pozwoli, tak jak dzisiaj. – Znów uśmiecha się w ten sam figlarny sposób. – Po drugie, choć żałuję, że nie wymyśliłam tej przenośni sama, w życiu, szczególnie Twoim życiu ważne jest, by patrzeć przez przednią szybę, a nie przez lusterko wsteczne. A po trzecie – mówi nachylając się do mojego ucha – doskonale wiesz, czego pragniesz. Musisz tylko znaleźć w sobie więcej determinacji w sięganiu po to.

I tym sposobem stoję w ashramie najmłodszej Wysokiej Kapłanki na Bali, Idy Resi, calusieńka mokra i trochę oszołomiona, starając się zapamiętać każde słowo i każde odczucie. Ida uśmiecha się do mnie ostatni raz i wskazuje dłonią, gdzie mogę się przebrać.

Oczywiście umknęły mi sprawy tak przyziemne jak zapasowe ubranie. Na szczęście Eka pomyślała o wszystkim, no prawie o wszystkim, i wzięła dla mnie kebayę na zmianę. Zapomniała o sarongu, więc w zestawie do kebai mam na sobie szorty. Dla Balijczyków to cudaczny widok.
No i Eka miała rację. Chce mi się spać jak nigdy w życiu. Widocznie stara energia naprawdę odpłynęła, ale zanim napłynie nowa, lepsza, musi minąć trochę czasu. Eka mówi, że dokładnie tyle, ile potrzeba na drzemkę.

[ENG]

Nyuh Bulan means Moon Coconut. It’s the name of the most beautiful street in Ubud. In this street, there is a house for volunteers where we live in four: Nuan, Emily, Rose and me.

This weekend I stayed in Ubud as I wanted to get to know the town. Nuan had a lot of paperwork in the clinic. Emily and Rose went on a trip to Canggu, surf mecca in the south of Bali, with the mission to verify if, as the rumor is, there are the most beautiful tanned Australians per square meter. The weekend is over and Americans were not heard of any more.

They called on Monday with the news that they need to extend the trip and they won’t arrive at school on time. I thought that in that case the rumor has to be very true.

Imagine my surprise when they returned in the late afternoon…pale, even slightly greenish. Poor girls, they drank some juice with ice the first evening. And as you know, you should be very careful with ice and tap water in Indonesia (and not only). It may cause diarrhea and upset stomach.

Instead of going to the beach, Americans spent the weekend in the toilet. Immediately after arrival, they went to the clinic as Rose, as if all that weren’t enough, got stomach ache due to dehydration. Now they are dying in their rooms and I have been going to school for two days with Pastika.

Pastika is a clinic driver who sometimes gives us a lift to school. Like most Balinese, he is very slim, short and rather retiring but he knows a lot of interesting stories and knows that I love to listen to them. We’re going and he’s smiling because he knows that in a moment again I’ll ask him to tell me about something.

– Pastika, do you know by any chance a local healer. You know … a shaman?
Pastika is frowning, thinking. I am waiting until he says something like: ‘A shaman? No. There are no shamans in Bali. It’s all a fairy tale. You have read too many books …’.

Then he said:
– Ida Resi. Ida helps. Women from the clinic visit her. Once I drive Eka (a midwife from the clinic) to Ida. Eka crying, the family didn’t want her because she had married a man from a lower caste. Eka suffers terribly but Ida helps. She is young but powerful. She has great power. She heals the soul.
– Listen, Pastika – I’m saying – you think you could ever walk me to Ida Resi? If you have time?
– No, I don’t think so – he answered.
When all my enthusiasm dropped and I started to feel a bit disappointed, he added:
– It’s impossible to walk. We can take a car. Ida is far away. Do you want to go?

Finally, it happened. Pastika is organizing a trip. We’re going to Ida in six people. All Balinese and me. It is a full moon and it’s supposedly the best time for such things. During a full moon there is the most positive energy.

We’re dashing off between the terraced rice fields to the Ashram of a Balinese healer. Ida Resi knows that we are coming and she’s expecting us.
At the entrance there is no table, no inscription like ‘Ida Resi. Healer’. No tourists hanging around, only peace and quiet. A typical Balinese inn. Everything is surrounded by a high stone wall, there is a courtyard in the middle and a temple on the right. There is also a place where Ida officiates ceremonies. There are a few houses behind the wall, inhabited by several families.
When we enter, Ida is not here yet. She is said to feel worse, a lot of people come to her for help and she has no time to rest.

We sat on bamboo mats on the porch and we’re waiting. Eka is sitting next to me and whispering in my ear:
– Ida is the youngest High Priest in Bali. And a woman! Very powerful.
I think I look a little bit confused because Eka is asking:
– Are you worry? There’s no need. Ida will certainly help.
I’m explaining to her:
– I’m not worried. I just don’t know what I should ask her. I was wondering about it the whole day and nothing came to my mind. I have the same ridiculous ideas like ‘Can you make me finally met the love of my life?’ or ‘Should I buy an apartment or maybe should I move to Australia?’. It doesn’t make sense. Is that why I’m going to Bali and in a moment I’ll come face to face with a powerful healer – the youngest High Priest to ask for the miracle of love or advice on the move?

Eka is smiling blandly, brushing away her blue-black hair, leaning in my direction and she is saying:
– You don’t have to say anything. Ida knows what the problem. She looks at you and tells what to do. She sometimes talks to ghosts but not to you. Ida takes bad things from the past, what blocks and inhibits, bad events. You’ll be lighter, then it’s easier to move forward.
I think I still don’t look too convinced because Eka added only:
– You will see. You will be very tired, then sleep right away. The old energy will leave but a new, better one will come!
She’s embracing me and at the same the door is opening. Ida is going out.

She is a filigree, brown skin woman. She has blue-black hair clipped high. Ida is wearing a beautiful cream kebaya and a gold sarong. She seems to be shy, she’s smiling gently. Ida is giving a hand greeting. She speaks quite good English but when she lacks of a word, Pastika lends a helping hand.

Ida is inviting us into the temple, where we are sitting on the ground, on the only one shady spot. Ida is standing in front of us on the platform under the roof of the temple and she is beginning arranges for the ceremony. She’s hallowing water, singing countless melodious mantras, she’s praying in sanskrit. The movements of her hands are so beautiful, they look like two figures moving in the dance. I’m hypnotized. Then I close my eyes. It takes about forty minutes, then we get up and Eka grabs my arm and says:

– It will begin in a moment. I will be the first, then you – she’s prompting me. I am so grateful that she’s next to me and translating everything. She’s leaving me behind and she’s taking a few steps forward.
Eka is approaching to Ida who is sitting surrounded by brass jugs of water, flowers and gifts, and she is explaining what will happen. Ida is encouraging to not resist.
– If you feel like crying – cry, if you want to scream – scream. You can dance, stomp, beat with fists on the ground, laugh, sing. Anything you want. Get rid of everything that wants to go. Don’t stop anything.

Ida is sitting high up on the dais, Eka’s head is located at the height of Ida’s feet. The priestess is taking the first pitcher in hand, singing the mantra and at the same time she’s pouring water on Eka’s head. The stream of water, delicate in the beginning, is getting stronger and stronger. Eka suddenly began to cry. She’s crying more and more, covering her face with hands. Her body is already in streams of water. Ida is whispering something in Eka’s ear, she asks her to stomp and shake it all out. It is no longer crying but sobbing, the most lamentable I’ve ever heard. I would like not to look, or at least approach and comfort her but I know I cannot. Therefore, I’m standing like a tailor’s dummy, horrified by what I saw, what I heard and probably the most that it’s my turn in
a moment.

Eka is already all wet. Trickles of water are dripping all her figure on the ground but she stops crying. All the tears shed. Ida is saying some words in Balinese, I don’t understand, I imagine it was probably a consolation ‘Everything will be fine’. Eka is leaving and going to change her clothes for something dry.

My turn. I am frightened and my calves, as usual when I get nervous, start to shake. What if I suddenly lose control over my body? What if I start to cry or scream and everyone will look at it?
Ida is keeping a bowl of water over my head and she is speaking like I have just shared all my fears with her:
– Do not think too much. Now, just feel. They are unimportant, no one here is surprised, no one judges. Do what you FEEL.

I am so excited and curious to see what will happen with me that I forgot about the basic life activity. Trickles of water are dripping all my body and face and I am not breathing because I’m afraid that I will spoil something. Suddenly, Ida interrupts and asks me to open my eyes:
– Are going to stand for 15 minutes without breathing? You’d be the first, no one tried it before – she’s smiling wryly. – I would rather you were awake till the end, so start to breathe slowly, you can take the water from your face with your hands. You won’t spoil anything.

I am breathing a sigh of relief. My body is in streams of water but I’m no longer distracted. Now, other things happen. I’m not crying, I’m not screaming, I’m not dancing. I’ve got impression that I am entering a very somber place, a room full of all sad things. On the shelf by the window – splits-up and quarrels, in the closet that is next to – painful words, under the bed – missed opportunities and unrealized dreams. What I feel? First of all, I’m surprised that I’m experiencing something authentic, that it’s not fake. In fact, something is happening to me. I’m losing track of time, I don’t know if I have been standing here for 10 minutes or for one hour.

After a while, some warm energy began to flow inside and took the place of somber elements of the room’s decor, which I have just got into. Ida is telling me what to do:
– Start stomping. Shake out yourself from what makes you sad.

I’m standing there on a wet floor and stomping. Endless streams of water. I’m shaking out everything, until the water ceases to pour and mantras spoken by Ida subside. She is just asking me:
– Are you alright?
– Yes – I’m saying uncertainly – I didn’t feel like crying or screaming, or making any sound. Just for a moment I felt strangely sad – I admitted.
– That’s fine. You saw what was blocking you. A few grim things. – She’s frowning and then looking up. – Now it should be easier. Do you want to ask about anything?

I’m doing a quick analysis of my unsophisticated love and emigration dilemmas. And finally, I’m asking:
– Do you have any piece of advice for me?
Ida is whispering something, I don’t know in what language and to whom. Then she’s looking at me and saying:
– Yes, even three. Firstly, don’t be afraid of breathing and don’t wait until someone lets you do it, like today. – She is smiling again in the same playful way. – Secondly, I wish I had come up with this metaphor on my own, in life, especially in your life, it is important to look through the windshield and not through the rearview mirror. And thirdly – she is saying, leaning into my ear – you know exactly what you want. You just have to find more determination in reaching for it.

And that’s how I’m standing in the ashram of the youngest High Priestess in Bali, Ida Resi, all wet and a bit dazed. I’m trying to remember every word and every feeling. Ida is smiling at me for the last time and indicating with her hand where I can change my clothes.

Of course, mundane things such as a change of clothes, completely got away. Fortunately, Eka has thought about everything, well almost everything, and took
a kebaya for a change. She forgot about the sarong, so I’m wearing shorts in the set of kebaya. For Balinese people it is a whimsical view.

Eka was right. I want to sleep like never in my life. It seems that the old energy really left but before the new, better one will flow, it will take some time. Eka says that exactly that much time that you need to take a nap.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply